*Elena.*
Przyciągną mnie z powrotem do siebie.
-Chodź.-Powiedział i pocałował mnie. Odkleiliśmy się od siebie, a Damon splótł nasz palce.-Chodź.-Powtórzył.
Szliśmy ulicą Nowego Jorku. Ludzi było od groma. Przechodzili z jednego sklepu do drugiego. I tak w kółko. Weszliśmy do jakiegoś sklepu. Zdziwiłam się że o ósmej wieczorem jest tak dużo ludzi.
-Po co tu przyszliśmy?-Zapytałam. Rozejrzałam się dookoła. W środku panowała miła i przyjazna atmosfera. Ale tylko jak weszliśmy ludzie popatrzyli się na nas złowrogo.
-Caroline tu jest z Tylerem.-Powiedział rozglądając się po sklepie. Wyją telefon i zadzwonił do kogoś. Pewnie do Caroline.-Gdzie jesteście?-Zapytał Damon.
-Już idziemy.-Usłyszałam głos Caroline w telefonie. Damon rozłączył się i popatrzył na mnie.
-Co?-Zapytałam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Nic.-Uśmiechną się. Złapał mnie za rękę i pociągną do tylnego wyjścia. O dziwo ludzie nie patrzyli się na nas. Wyszliśmy na zewnątrz. Chłodny wiatr poczułam na twarzy.- Chodźcie!-Powiedział głośno Damon.
-Cześć Elena.-Zobaczyłam przed własnym nosem Caroline. Przytuliła mnie.
-Cześć.-Odpowiedziałam, również się do niej przytulając.-Gdzie Tyler?-Spytałam.
-Zaraz przyjdzie.-Powiedziała, odsuwając się od mnie.- Bonnie pojechała do domu.-Oświadczyła mi Caroline.
-Aha.-Nie za bardzo mnie poruszyło. Ale dobra. Popatrzyłam na Damona.
-Chodźcie drogie panie do klubu dla wampirów.-Powiedział. Złapał mnie za rękę i pociągną w stronę ogromnych żelaznych drzwi. Otworzył je i moim oczom ukazała się wielka sala oświetlona milionem neonów.
-Strasznie tu jasno.-Oświadczyłam.
-I tak ma być.-Powiedziała Caroline i po tych słowach znikąd pojawił się Tyler.
-Cześć.-Przywitał się.
Wszyscy się rozeszli tylko ja i Damon pozostaliśmy. Przyciągnęłam go do siebie. Pocałowałam go delikatnie w usta.
-Hym? Chodź!-Rozkazał mi. Złapał mnie za dłoń i splótł nasze dłonie. Poszliśmy do baru.-Poproszę, dwa martini.-Powiedział pierwszy raz widziałam żeby o coś prosił. Barman podał mu to co zamawiał, a Damon podał jeden mi.
-Dziękuje.-Powiedziałam usiadłam na krześle przy barze.
-Myślałem że chcesz tańczyć.-Powiedział zdziwiony.
-Nie, nie chcę.-Powiedziałam, zakładając nogę na nogę. Przeczesałam palcami włosy.
-Dobra.-Damon usiadł koło mnie.Popatrzył się na mnie i przechylił swój napój.-To co chcesz robić?-Zapytał.
Wypiłam zawartość szklanki i odwróciłam się do barmana.
-Poproszę, szampana.-Powiedziałam uwodzicielsko. Dałam mu pieniądze i przyjęłam swoją butelkę z alkoholem. Złapałam Damona za rękę i pociągnęłam do w stronę schodów na dach.
-Chcesz tam iść?-Zapytał Damon.
-Czemu nie.-Mój towarzysz wzruszył ramionami.
Szłam pierwsza, odkręciłam ''korek'' butelki i przyłożyłam ją sobie do ust. Przechyliłam ją. I znów, i znów. Z naleźliśmy się już na dachu. Usiadłam na murku, sącząc z butelki szampana. Damon usiadł koło mnie i patrzył się w dal. Przed nami rozciągał się widok ogromnych budowli. W nocy wyglądało jak by wszędzie latały jakieś światełka, a niektóre zawisły w powietrzu. Od zawsze taki widok zapierał mi dech w piersiach. Damon objął mnie w tali, jedną ręką.
-Wiesz że cię kocham.-Oświadczył i pocałował mnie. Oderwałam się od niego.
-Wiem. Ja ciebie też kocham.-Odpowiedziałam i znów pocałowałam.
Siedzieliśmy tak przytuleni, patrząc się w nicość. Nie wiem ile tam siedzieliśmy straciłam poczucie czasu. Nie obchodziło mnie to że już świta. Chciałam być blisko Damona. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Była czwarta nad ranem. Damon też to zauważył.
-Chcesz już iść?-Zapytał, zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
-Możemy. Ale ja dziś chcę iść na zakupy.-Powiedziałam z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-To chodźmy.-Powiedział wstając.
-Żartujesz, jest za wcześnie.-Powiedziałam do niego.
-To chodźmy na dół.-Powiedział prowadząc mnie po schodach na dół do klubu...
Ludzi już nie było. No nie licząc barmana, Caroline i Tylera. Spojrzeli na nas. Grali w bilarda.
-Cześć.-Powiedziałam odwracając się na pięcie w stronę wyjścia. Pociągnęłam za sobą Damona.- To gdzie idziemy?-Spytałam.
-Gdzie chcesz, księżniczko.-Powiedział całując mnie w czoło...