niedziela, 31 marca 2013

Życzenia. !!!

Z okazji Świąt Wielkanocnych:
miłości, która jest ważniejsza od wszelkich dóbr,
zdrowia, które pozwala przetrwać najgorsze.
Pracy, która pomaga żyć.
Uśmiechów bliskich i nieznajomych, które pozwalają lżej oddychać
i szczęścia, które niejednokrotnie ocala nam życie.



piątek, 29 marca 2013

Rozdział 5.

5.
Spojrzałam na zegar, jest za pięć dwunasta. Za oknem panowała ciemność, ale da moich oczu była prawie tak samo jak rano czy w południe. A nawet lepiej widziałam. Bonnie i Jeremy siedzieli na podłodze. Ja siedziałam w bez ruchu na fotelu. Do pokoju po chwili wszedł Damon i Stefan, od Stefana biło ciepło. Jak nigdy, podjął decyzje. Chce być człowiekiem i chce mieć dzieci. To znaczy już ma. Rebekah jest pewnie w niebo wzięta. Zawsze chciała mieć dzieci, jej marzenia się spełniły. Ich córeczka ma dwa miesiąca, nazywa się Lili. Ja nigdy nie chciałam mieć dzieci. I nie zechcę. Wiem że zostało jeszcze trochę lekarstwa, ale nie chce. Jeśli wezmę znów będę szarą myszką. Nie chce tego. Ktoś szturchnął mnie w rękę.
-Elena, zaczynamy.-Powiedziała Bonnie.
Caroline i Tyler usiedli przy Bonnie, reszta też usiadła. Popatrzyłam na zegarek 23:59. Zaraz północ. Podniosłam się i usiadłam na przeciwko Bonnie. Złapaliśmy się za ręce. Moich uszu dobiegł gong zegara który właśnie wypił północ. Bonnie zaczęła odmawiać zaklęcia.
-Veniat in spiritum, manes exite voco hic auxilium orantes vocem tibi. Adiuva me. Antecessorum nostrorum veniat ad me.-Bonnie wypowiadała te słowa w skupieni i przy zamkniętych słowach. Wymawiała je coraz szybciej i szybciej powtarzała je z trzy, może cztery razy. Nie wiem pogubiłam się. I nagle świeczki przygasły po czym rozpaliły się jak szalone. Bonnie otworzyła oczy które były nie przytomnie. I nagle poczułam jak ktoś, a raczej coś przywołuje mnie. Moje ciało opadło w bez ruchu, a moja dusza siedziała. Nie wiem co się dzieje, wszyscy patrzyli na moje ciało. Ale Bonnie nie mogła nich wypuścić. Przerwało by to się źle skończyło dal wszystkich. Bonnie w końcu otworzyła oczy i popatrzyła się na moją twarz, nie na moje ciało, ale na mojego ducha. Tylko ona spoglądała na mnie.
-Co ja zrobiłam.-Powiedziała tylko Bonnie, a reszta wzięła moje ciało na łóżko. Nie wiem czemu, ale wygodnie jest mi tak. Bez ciała jest tak luźno. Podoba mi się. Wzięłam kartkę i długopis i napisałam na niej ''Co się ze mną dzieje?''. I podniosłam ją. Wszyscy stanęli jak wryci. Tylko Bonnie próbowała znów coś czarować.
-Bonnie co się stało?-Zapytał Damon.
-Nie wiem. Muszę się dowiedzieć. Mamy mało czasu żeby ją ożywić.-Powiedziała przestraszona.
-No to zrób coś!-Krzykną rozzłoszczony Damon, a Stefan przytrzymał brata i szepną mu coś do ucha. Damon natychmiast się uspokoił i podszedł do mnie, to znaczy nie do mojego ciała.-Wyciągniemy cię stąd.
Wzięłam znów długopis i napisałam ''Oby...''. Chciałam wrzeszczeć ale nie miałam siły mój duch, słabł z każdą godziną powoli znikałam. Mam ochotę krzyczeć, ale nie dam rady wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku. Bonnie nie wie co robić. Patrzyłam się na nich i nagle zapanowała ciemność...
~*~
Ktoś mnie wzywa idę po schodach w górę, schody są białe i z marmuru. Szłam po nich w białej, długiej sukni. Na nogach miałam białe koturny, a włosy miałam upięte w kok. Wyglądałam jak bym szła do ślubu. W końcu schody skończyły się, a ja zobaczyłam wielką białą sale balową. Weszłam dalej, nikogo nie było. Jedyne co było to pustka i biel. Stanęłam i rozejrzałam się dookoła. Nagle przed mną stanęła postać w tak samo białej sukni jak ja. Jedyne zauważyłam to, to że owa kobieta miała ciemną karnacje i bardzo zielone oczy. 
-Gdzie jestem?-Zapytałam spoglądając na jej twarz.
-Jesteś tu ponieważ chcę przekazać ci pewnie dar.-Powiedziała kobieta.
-Jaki dar?-Zapytałam zaciekawiona.
-Dar porozumiewania się z duchami, wiem że jesteś wampirem ale kazano mi dać ten dar. Nic cie nie będzie. Nadal będziesz wampirem i medium. Ale pamiętaj korzystaj z tego dobrze.-Powiedziała kobieta po czym zniknęła. Usiadłam na podłodze, a moja sukienka rozłożyła się dookoła mnie. I znów przed moimi oczami zrobiło się ciemno.
~*~ 
Obudziłam się w swoim ciele. Otworzyłam oczy Caroline i Tyler siedzieli jeszcze na podłodze, Bonnie i Jeremy siedzieli na kanapie, a Stefan i Damon siedzieli przy mnie. To znaczy Damon, Stefan siedział obok brata. 
-Boli mnie głowa-Jęknęłam. Wszyscy wstali z uradowaną miną i podeszli do mnie. Wiem co widziałam, ale nie zamierzam im się z tego zwierzać. 
-Nareszcie.-Powiedziała Bonnie. 
-Nic ci nie jest?-Zapytał zatroskany Damon.
-Nie boli mnie po prostu głowa.-Przyłożyłam sobie rękę do czoła które było już zimne.- Chcę się przewietrzyć. Wstałam z rozłożonej kanapy i wyszłam przez drzwi na dwór. Lekki powiew wietrzyka otulił moją twarz, świeże powietrze. Pachniało fiołkami, nic dziwnego pod werandą rosły dzikie fiołki. Nagle obok mnie staną Damon i przytulił mnie.-Chcę do domu.-Powiedziałam.
Pożegnaliśmy się i poszliśmy do mnie do domu. Do domu ''Gilbertów''. Gdy tylko weszłam poczułam zapach miłości. Damon położył swoje bagaże na podłodze i popatrzył się na mnie. 
-Nie wiem co by było  gdybyś odeszła.-Powiedział i pocałował mnie. Wiedziałam do czego dąży. Szybko odnaleźliśmy drogę do mojej sypialni. Za oknem świtało.
__ __
I__*__I
Mam nadzieje że się podoba. Nie wiem kiedy teraz napiszę mam nadzieje że jak najwcześniej. 

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 4.

4.
Wyjechaliśmy z Nowego Jorku. Chciałam jak najszybciej dostać się do Mystic Falls. Jechaliśmy bardzo szybko, z oczy cały czas lały mi się łzy. Po jakichś trzech godzinach dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i migiem pobiegłam do domu Bonnie. Otworzyłam drzwi. Niestety do środka nie mogłam wejść.
-Bonnie!-Wrzasnęłam, po chwili moje przyjaciółka znalazła się przy drzwiach.
-Możesz wejść.-Weszłam i przytuliłam się do niej, a łzy znów naleciały mi  do oczu.-Co się stało?-Zapytała z troską.
-Zabiłam Katherine, a ona zmartwychwstała. Rozumiesz? A teraz szykuje zemstę.-Powiedziałam zapłakana. I wtedy do pokoju wszedł Jeremy.
-Co się stało?-Zapytał Jeremy, i oparł się o ścianę.
-Zabiłam Katherine.-Powiedziałam.
-I?-Jeremy domagał się więcej szczegółów.-To dobrze chyba. No nie?
-Nie to nie jest dobrze, bo ona zmartwychwstała.-Odpowiedziałam z przygnębieniem.
-Co? Ktoś musiał ją wskrzesić.-Wypowiedział te słowa ze złością.
-Możliwe, ale najgorsze jest to że robi armię. Armię wampirów.-Odpowiedziałam mu ze łzami.-Jest nas za mało, za mało na to by ich zabić. Znając Katherine przemieni z dwadzieścia osób, albo i jeszcze więcej.-Powiedziałam. Mój brat nie wiedział co powiedzieć po dłuższej namyśli otworzył usta.
-Zabijemy ich, a jestem łowcą, Bonnie czarownicą, Damon ty, Caroline, Tyler, Klaus, Matt.-Powiedział Jeremy.
-Nie pozwolę wam. Nie pozwolę żebyście ryzykowali życie. Nigdy.-Powiedziałam oschle.
-Jesteś moją siostrą, nie pozwolę żeby stała ci się jakaś krzywda.-Powiedział mój brat i przytulił się do mnie.
-Mam pomysł.-Powiedziała Bonnie która od kilku minut patrzyła się na mnie. Popatrzyłam się na nią.-Poprosimy o pomoc duchy.-Powiedziała z przekonaniem i błyskiem w oku.
-Dobry pomysł. Co ci przynieść.-Zapytał Jeremy.
-Świece i wodę z płatkami kwiatów. Obojętnie jakich.-Powiedziała moja przyjaciółka.
-Ok, już się robi.-Odrzekł mój brat i zniknął w głębi domu.
Drzwi za mną były otwarte. Odwróciłam się żeby je zamknąć. Nie udało mi się, bo przed mną staną Damon ze Stefanem.
-Bonnie, przyjdziesz tu.-Zawołałam ją.
-Już. O... Cześć. Możecie wejść.-Powiedziała Bonnie. Damon i Stefan weszli do środka.-Przydacie się mi.-Powiedziała i poszła w głąb domu.
-Co on tu robi?-Zapytałam Damona.
-Chce pomóc. Eleno proszę. Rebekah nie pomoże, ale ja tak.-Powiedział Stefan z przekonaniem.
-No dobra chodźcie.-Powiedziałam i poszłam za Bonnie.
Weszłam do salonu. Żyrandol był osłonięty czarnym materiałem, a dookoła były porozsypywane płatki kolorowych kwiatów. Meble były po przesuwane na boki. Na środku stały świeczki i miska z wodą w której pływały kwiaty. Wyglądało to bardzo dziwnie. Popatrzyłam przez okno. Dzień dobiegał końca. Zrobiło się ciemno. Ktoś zapukał do drzwi. Bonnie podeszła do drzwi i otworzyła je w progu stała Caroline, a za nią Tyler.
-Wejdźcie.-Powiedziała Bonnie, a potem przytuliła Caroline na powitanie.
-Wiemy co się stało Damon nam powiedział.-Powiedziała i podeszła do mnie. Przytuliła się do mnie, a zrobiłam to samo.-Tak mi przykro.-Powiedziała.
-Dobra zaczynamy?-Zapytał Jeremy.
-Nie musimy czekać.-Powiedziała Bonnie.-Czekać na północ.-Dodała.
-Północ. Możemy nie dożyć.-Powiedziała Caroline.
-Dożyjemy. Przemiana trochę trwa i musi ich wyszkolić.-Powiedziała beztrosko Bonnie, usiadła na podłodze.-Więc jakiś...-Urwała, a jej oczy zrobiły się nie przytomne. Wszyscy stali jak posągi czekając na wypowiedź Bonnie. Jej oczy znów wyglądały jak dawniej.-Przyjdą, nie teraz za dwa tygodnie. Mamy dwa tygodnie. Musimy się pośpieszyć.-Powiedziała moja przyjaciółka. Podniosła się z podłogi i poszła do kuchni.- Ktoś głodny?-Zapytała jak gdyby nigdy nic.
-Ja chce.-Powiedział Jeremy, podchodząc do mnie i złapał mnie za rękę.-Choć.-Powiedział, poszłam z nim. Usiedliśmy przy stole. Stefan i Damon gdzieś zniknęli, Caroline i Tyler też. Zostaliśmy sami. Opowiedziałam im o tym co się stało. Zanim się obejrzeliśmy była już północ. Dom znów napełnił się życiem. Czas zacząć.

_________________________________________________________________
Yeah, wyrobiłam się. Hurra!!! Myślałam że tego nie napiszę dziś. Ale się udało.
Następny rozdział : 31 lub 29 marca. Zapraszam do komentowania i obserwowania.
Namawiam do rozgłaszania. :D
Miłego sprzątania. :D

środa, 27 marca 2013

Rozdział 3.

                                      3.
                                 *Elena.*
Obudziły mnie promienie słońca które padały na moją twarz. Leżałam na jego nagim torsie. I patrzyłam się w sufit. Podniosłam się i wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Zerknęłam na zegarek. Jest pierwsza po południu. Rozczesałam palcami moje potargane włosy. Weszłam do łazienki i ubrałam się. Popatrzyłam w lustro. Nie mogę uwierzyć że zabiłam Katherine- jedną z najstarszych wampirzyc. Byłam w szoku. Usłyszałam że Damon wstaje i migiem staje za mną przytulając mnie od tyłu. 
-O wstałeś już.-Przywitałam się z nim całując go w usta. Oderwałam się od niego. 
-Miłe przywitanie, nie powiem.-Powiedział całując mnie w kość obojczykową. Uśmiechnęłam.-Może wrócimy do łóżka.-Zaproponował mi.
-Nie, idziemy na zakupy.-Przypomniałam mu i odsunęłam się od niego.-Ile jeszcze będziemy w Nowym Jorku?
-Ile chcesz.-Odpowiedział i znów się do mnie przytulił. 
-Do jutra. Stęskniłam się za Mystic Falls. I ciekawa jestem co u Jeremiego.-Popatrzyłam w stronę okna za Damonem. Promienie słońca wpadały do pokoju i oświetlały go. Wyglądało to jeszcze śliczniej niż dziś rano.-Ubierz się.-Rozkazałam i wyszłam z łazienki siadając na fotelu.
-Już się robi.-W jednej chwili stał już w ubraniu obok mnie.-To co idziemy?-Zapytał.
-Ehem.-Powiedziałam i stanęłam obok niego.-Ale najpierw.-Pocałowałam go w usta. Oderwałam się i wyszłam z pokoju. Damon szybko mnie dogonił i szedł obok mnie. Wyszliśmy z hoteli i kierowaliśmy się w stronę centrum handlowego.

        Weszliśmy do wielkiego centrum. Poczułam bardzo dziwny zapach. Zapach który kiedyś już czułam. Pachniało malinami z nutą cytryny. Znam go. Na pewno. Popatrzyłam na Damona, a ten spojrzał na mnie. Widocznie też to wyczuł. Popatrzyłam się przed siebie. Coś ten zapach mi mówi. Ale co? Chwila... O mój boże... To Katherine.
-Zabiłam ją. Jak...?-Znów spojrzałam na Damona.
-Wiem. Chodźmy stąd.-Powiedział. Widziałam w jego oczach przerażenie.-To nie dzieje się naprawdę.-Powiedział do siebie. On wie że Katherine chce się zemścić. Szybko wyszliśmy z centrum.-Musimy uciekać. Ona cię zabije.-Szłam obok niego nie wiedziałam co powiedzieć. Ruszyłam przed siebie szybko do hotelu. Migiem się tam znalazłam. Usiadłam na podłodze. Damon szybko do mnie dołączył.-Wszystko będzie dobrze.-Pocieszył mnie.
-Oby, musimy wyjechać jak najdalej. Albo walczyć.-Powiedziałam i ucichłam.-Wybieram opcje walczyć.- Powiedziałam zdecydowana.
-Nie, nie będziemy walczyć. Nas jest tylko czworo, wież że Stefan i Rebekah wypili lekarstwo. Zostajemy tylko my, Caroline i Tyler. A Katherine szykuje wojnę. Wojnę która nie skończy się szybko, pewnie teraz tworzy armie.-Powiedział Damon i przytulił się do mnie.-I zostaje jeszcze Bonnie i Jeremy.
-Nie wiem co robić...-Powiedziałam załamana i zapłakana.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze. Oby.-Znów Damon próbował mnie pocieszyć.
-Ja ich zabiję. Rozumiesz, oni zginą w walce!!!-Wykrzyczałam.                                                                                
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Tusz na moich rzęsach popłyną wraz z moimi łzami. Damon uklękną obok mnie i przytulił. Nie chciałam się od niech oddalać. Nie chce. I nie mogę poświęcić swoich przyjaciół. Nie mogę. Jestem beznadziejna. Moja głupia ciekawość. Czemu nie mogłam zaczekać na niego w hotelu tylko poszłam za nim? Czemu???
Siedziałam przytulona do Damona i płakałam. Łzy leciały i leciały, oczy piekły, a po makijażu nie zostało już śladu na rzęsach i powiekach. Za miast tego są czarne szramy na mojej twarzy. Nie mogę pozwolić na to żeby oni zginęli. Nie pozwolę na to.
Wstałam i poszłam na łazienki zmyłam tusz i poparzyłam w lustro. Moje oczy piekły. Muszę ich ostrzec. Wyszłam z łazienki.
-Musimy ich ostrzec.-Powiedziałam do Damona który siedział teraz na fotelu.
-Dobrze. Chodźmy.-Powiedział i wyszedł z pokoju. Poszłam w jego ślady.


_________________________________________________________________________________
Mam nadzieje że się spodoba. Następny rozdział pod koniec tego tygodnia lub po świętach. Wiecie muszę sprzątać, a jak coś się zmieni to napiszę wcześniej. :D To na razie. :D 

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 2.

2.
*Elena.*
Szliśmy do hotelu, a przynajmniej tak mi się wydawało. Damon cały czas trzymał mnie za rękę. Po jakichś pięciu minutach marszu, doszliśmy pod niewielki hotel. Damon otworzył mi drzwi i przepuścił w nich. Weszłam do środka. Hall był dość obszerny i zdobiony ogromnymi świecznikami i żyrandolami w kolorze złota. Stanęłam jak wryta, nie spodziewałam się po tym hotelu że będzie tak wyglądać. Damon podszedł do recepcjonisty i wziął klucz do pokoju. Podszedł do mnie i złapał za rękę. Pociągną w swoją stronę.
-Choć.-Powiedział i pocałował mnie w policzek. Szliśmy korytarzem w stronę schodów. Zaszliśmy pod drzwi numer 15. Damon otworzył drzwi kluczem i przepuścił mnie w drzwiach. Pokój był urządzony gustownie. Wielkie białe łóżko z baldachimem, ściany pomalowane na kolor kremowo-biały, ogromny telewizor i wielkie drzwi na balkon. Okna zdobiły białe firanki i zasłonki. Miejsce jak z bajki.-To ja przyjdę za godzinkę. Muszę coś załatwić.-Powiedział.
-Co musisz ''załatwić''-Zapytałam domagając się więcej szczegółów.
-Zobaczysz.-Podszedł do mnie i pocałował w usta.-Czekaj na mnie.-I wyszedł przez drzwi zostawiając mnie samą. Usiadłam na łóżku, czemu mnie ze sobą nie zabrał? Niedługo się dowiem czemu.
*
*Damon.*
Zostawiłem ją samą w pokoju. Szedłem korytarzem w stronę tylnego wyjścia. Muszę znaleźć Katherine,  muszę dla dobra Eleny. Co jeśli ją znajdzie. Znów. Przecież ją zabije jak dowie się że z nią jestem. Zabiję, więc ja muszę zrobić to pierwszy. Wyszedłem przez tylne drzwi i wsiadłem do mojego samochodu. Ruszyłem jechałem na centrum, wiem gdzie mieszka. Szybko znalazłem się na miejscu. Zamknąłem samochód i udałem się na samą górę budynku. Dojście do celu zajęło mi ułamek sekundy. Otworzyłem drzwi i rozejrzałem się po mieszkaniu. Czyste i zadbane takie jak Katherine. Wszedłem do pierwszego pokoju. Na krześle siedziała Katherine i patrzyła się na mnie. W ręku miała kieliszek z winem. Wiem że na mnie czekała.
-Wiedziałam że przyjdzie.-Oznajmiła z wielkim uśmiechem i upiła łyka czerwonej cieczy z kieliszka. 
-Wiesz że ja też to wiem.-Odpowiedziałem.- Może dobijmy paktu. Ja już nigdy nie zabiję nikogo z twoich przyjaciół, a ty zostawisz Elenę w spokoju.-Zaproponowałem.
-Może.-Wstała z krzesła i podeszła do mnie patrząc mi się głęboko w oczy.-Wiesz kocham te twoje pomysły.-Powiedziała.
Ale chyba postawię na swoim. Wyjęła kołek i już chciała wbić mi go w serce. Już chciałem ją powstrzymać ale ktoś mnie uprzedził i jedyne co zobaczyłem to Elenę która wbiła kołek w serce Katherine.
-Elena? Co ty tu robisz?-Zapytałem zaskoczony.
-Ratuję cię.-Oznajmiła. Katherine cały czas trzymała kieliszek w ręku.
-Ty suko! Coś ty zrobiła?-Zapytała Katherine.
-Na razie nic. Ale teraz już tak.-Elena wbiła jeszcze raz kołek i przekręciła w jej sercu. Katherine upadła, a z jej kieliszka wydobyła się na podłogę czerwona ciecz.-Ciesz się jej kołek był z werbeną.-Powiedziała jak gdyby nigdy nic.-Co tak stoisz musimy ją spalić.
Wyszła z pokoju zostawiając mnie brudną robotę. Szybko pozbyliśmy się zwłok Katherine. Dojechaliśmy do hotelu. Elena poszła się umyć, a ja oglądałem telewizor. Leciał właśnie jakiś denny serial.
                                                     *
                                                       *Elena*
Weszłam po prysznic. Ciepła woda ochlapywała moje ciało, zmywając z moich rąk krew wampira. Nie wieżę własnym oczom. Piętnaście minut temu zabiłam jednego ze starszych wampirów. Stałam pod prysznicem z dziesięć minut. Wyszłam i ubrałam się w to co miałam wcześniej na sobie. Wyszłam z łazienki. Damon leżał na białym łóżku i patrzył w telewizor. Położyłam się obok niego. Objął mnie jedną ręką. Przytuliłam się do niego.
-Wież że nie spodziewałam się że uda mi się ją zabić.
-Wiem, ale wyglądałaś bardzo przekonująco z kołkiem w ręku, aż strach się bać.-Powiedział Damon. Całując mnie w czoło. Uśmiechnęłam się tylko. Spojrzałam na ekran telewizora. Leciał serial ''90210''. Kiedyś to oglądałam. Wyprostowałam się i usiadłam na brzegu łóżka. Spojrzałam na ścianę.
-Dawno nic nie jadłam.-Oznajmiłam.
-Do chodźmy na łowy.-Odpowiedział Damon i wstał z łóżka i stawiając przy drzwiach.
Wyszliśmy z hotelu trzymając się na ręce. Poszliśmy na jakąś ulicę, był tam tłum ludzi, a w tle widniała scena. Popatrzyłam na Damona. Nagle zachciało mi się jeść. Podeszłam do jednej z dziewczyn.
-Nie krzycz.-Powiedziałam i wgryzłam się w jej szyję. Mój organizm zalała fala ciepłej cieczy. Krew tej dziewczyny szybko mnie zaspokoiła. Oderwałam się od niej i wytarłam usta.-Nikomu ani słowa.-I podeszłam do Damona który też już kończył swój posiłek.
-Zaspokojona?-Zapytał.
-W tym tak. W czymś innym nie.-Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam go namiętnie całować. Szybko znaleźliśmy drogę do hotelu...

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 1.

*Elena.*
Przyciągną mnie z powrotem do siebie.
-Chodź.-Powiedział i pocałował mnie. Odkleiliśmy się od siebie, a Damon splótł nasz palce.-Chodź.-Powtórzył.
Szliśmy ulicą Nowego Jorku. Ludzi było od groma. Przechodzili z jednego sklepu do drugiego. I tak w kółko. Weszliśmy do jakiegoś sklepu. Zdziwiłam się że o ósmej wieczorem jest tak dużo ludzi.
-Po co tu przyszliśmy?-Zapytałam. Rozejrzałam się dookoła. W środku panowała miła i przyjazna atmosfera. Ale tylko jak weszliśmy ludzie popatrzyli się na nas złowrogo.
-Caroline tu jest z Tylerem.-Powiedział rozglądając się po sklepie. Wyją telefon i zadzwonił do kogoś. Pewnie do Caroline.-Gdzie jesteście?-Zapytał Damon.
-Już idziemy.-Usłyszałam głos Caroline w telefonie. Damon rozłączył się i popatrzył na mnie.
-Co?-Zapytałam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Nic.-Uśmiechną się. Złapał mnie za rękę i pociągną do tylnego wyjścia. O dziwo ludzie nie patrzyli się na nas. Wyszliśmy na zewnątrz. Chłodny wiatr poczułam na twarzy.- Chodźcie!-Powiedział głośno Damon.
-Cześć Elena.-Zobaczyłam przed własnym nosem Caroline. Przytuliła mnie.
-Cześć.-Odpowiedziałam, również się do niej przytulając.-Gdzie Tyler?-Spytałam.
-Zaraz przyjdzie.-Powiedziała, odsuwając się od mnie.- Bonnie pojechała do domu.-Oświadczyła mi Caroline.
-Aha.-Nie za bardzo mnie poruszyło. Ale dobra. Popatrzyłam na Damona.
-Chodźcie drogie panie do klubu dla wampirów.-Powiedział. Złapał mnie za rękę i pociągną w stronę ogromnych żelaznych drzwi. Otworzył je i moim oczom ukazała się wielka sala oświetlona milionem neonów.
-Strasznie tu jasno.-Oświadczyłam.
-I tak ma być.-Powiedziała Caroline i po tych słowach znikąd pojawił się Tyler.
-Cześć.-Przywitał się.
Wszyscy się rozeszli tylko ja i Damon pozostaliśmy. Przyciągnęłam go do siebie. Pocałowałam go delikatnie w usta.
-Hym? Chodź!-Rozkazał mi. Złapał mnie za dłoń i splótł nasze dłonie. Poszliśmy do baru.-Poproszę, dwa martini.-Powiedział pierwszy raz widziałam żeby o coś prosił. Barman podał mu to co zamawiał, a Damon podał jeden mi.
-Dziękuje.-Powiedziałam usiadłam na krześle przy barze.
-Myślałem że chcesz tańczyć.-Powiedział zdziwiony.
-Nie, nie chcę.-Powiedziałam, zakładając nogę na nogę. Przeczesałam palcami włosy.
-Dobra.-Damon usiadł koło mnie.Popatrzył się na mnie i przechylił swój napój.-To co chcesz robić?-Zapytał.
Wypiłam zawartość szklanki i odwróciłam się do barmana.
-Poproszę, szampana.-Powiedziałam uwodzicielsko. Dałam mu pieniądze i przyjęłam swoją butelkę z alkoholem. Złapałam Damona za rękę i pociągnęłam do w stronę schodów na dach.
-Chcesz tam iść?-Zapytał Damon.
-Czemu nie.-Mój towarzysz wzruszył ramionami.
Szłam pierwsza, odkręciłam ''korek'' butelki i przyłożyłam ją sobie do ust. Przechyliłam ją. I znów, i znów. Z naleźliśmy się już na dachu. Usiadłam na murku, sącząc z butelki szampana. Damon usiadł koło mnie i patrzył się w dal. Przed nami rozciągał się widok ogromnych budowli. W nocy wyglądało jak by wszędzie latały jakieś światełka, a niektóre zawisły w powietrzu. Od zawsze taki widok zapierał mi dech w piersiach. Damon objął mnie w tali, jedną ręką.
-Wiesz że cię kocham.-Oświadczył i pocałował mnie. Oderwałam się od niego.
-Wiem. Ja ciebie też kocham.-Odpowiedziałam i znów pocałowałam.
Siedzieliśmy tak przytuleni, patrząc się w nicość. Nie wiem ile tam siedzieliśmy straciłam poczucie czasu. Nie obchodziło mnie to że już świta. Chciałam być blisko Damona. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Była czwarta nad ranem. Damon też to zauważył.
-Chcesz już iść?-Zapytał, zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
-Możemy. Ale ja dziś chcę iść na zakupy.-Powiedziałam z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-To chodźmy.-Powiedział wstając.
-Żartujesz, jest za wcześnie.-Powiedziałam do niego.
-To chodźmy na dół.-Powiedział prowadząc mnie po schodach na dół do klubu...
Ludzi już nie było. No nie licząc barmana, Caroline i Tylera. Spojrzeli na nas. Grali w bilarda.
-Cześć.-Powiedziałam odwracając się na pięcie w stronę wyjścia. Pociągnęłam za sobą Damona.- To gdzie idziemy?-Spytałam.
-Gdzie chcesz, księżniczko.-Powiedział całując mnie w czoło...

piątek, 22 marca 2013

Prolog.

Elena.
''Nowy Jork. Dawno tu nie byłam. Dużo się pozmieniało. Spojrzałam na mojego towarzysza, który przyglądał mi się badawczo. 
-Damon powiesz mi wreszcie czemu tu przyjechaliśmy?-Zapytałam.
-Tak, ale potem.-Powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
-Dobra nie mów jak nie chcesz.-Udałam obrażoną.
-Chcę, ale nie teraz.-Powiedział, jego uśmiech nie z chodził, z jego twarzy.
Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Pod jechaliśmy pod jakiś stary budynek. Damon wyszedł z samochodu i usiadł na jego masce. Ja też wysiadłam i usiadłam koło niego. Przysunęłam się.
-Już jest teraz?-Zapytałam.
-Eleno, popatrz tam.-Powiedział szarmanckim głosem i pokazał mi ręką kierunek w którym mam się popatrzyć. Przeniosłam wzrok na wskazane przez Damona miejcie.
-Nic, nie widzę.-Oświadczyłam.
-No właśnie.-Powiedział i w jednej chwili znalazł się przed mną.
-Co robisz?-Zapytałam. Nic nie odpowiedział wpił się w moje wargi. Całował mnie namiętnie i zmysłowo. Nagle przerwałam.-Więc tylko po to mnie tu przywiozłeś?
-Nie.-Powiedział z uroczym uśmiechem.
-To więc po co?-Zapytałam.''

___________________________________________________________________________________
Hej, to nowy blog mam nadzieje że się wam spodoba. 
''Love forever Vampire Diary''